Jeż pigmejski-niezwykle delikatna, choć waleczna istotka o niezłomnym charakterze, dzikości godnej bycia zwierzęciem egzotycznym, hybryda stworzona-nie wiedzieć dlaczego- przez człowieka, w wyniku skrzyżowania dwóch wolno żyjących gatunków.
Kojarzycie często pojawiające się ogłoszenia „oddam/sprzedam jeża w dobre ręce, bo przeprowadzam się i nie mogę stworzyć mu godnych warunków/mam alergię/ „ itp…?
Dziś skupię się na bezrefleksyjnym braniu jeży bo: mają śliczne pysie, bo jest mnóstwo filmików i zdjęć pt. jeżuś w kąpieli, jeżuś w kubeczku, jeżuś w kapelusiku, jeżuś śpiący na naszych rękach itd.
Zdjęcia te, prócz tego, że są szkodliwe, bo zazwyczaj robione w świetle dziennym (jeż jako stworzonko nocne w dzień śpi, a każda niepotrzebna ingerencja w jego sen powoduje spory stres i odbić się może na zdrowiu kolczaka), to z pewnością ubieranie jeża w kapelusiki, czapeczki, skarpetunie, umieszczanie na mini deskorolkach czy miniaturowych fotelikach cieszy oczy widzów, lecz dla jeża to zwykła męczarnia i ogromny stres. Filmiki z jeżami śpiącymi na opiekunach, czy głaskanie brzusia zdarza się jeżykom, ale to tylko niewielki urywek ich jeżowego życia, i nie tyczy się to wszystkich jeżyków.
Jeże zyskały w ostatnich latach na popularności, niestety nie idzie za tym podstawowa wiedza gatunkowa.
Za słodkim-niezaprzeczalnie-pysiem jeżyka nie stoi jego słodki charakter. Jeż nie należy do zwierząt uczących się/pojętnych. Nie zakomunikuje że źle się czuje, że jest chory, nie przyjdzie przywitać się radośnie z opiekunem, nie będzie wiernym kompanem w nocnym oglądaniu filmów, nauce, graniu w gry, nie poda łapki, nie zaaportuje, nie zareaguje n swoje imię, bywa często i tak, że nigdy nie nawiąże z nami bliższej relacji.
Jeż potrzebuje terenu do tuptania. Bezpiecznego i ciepłego terenu, który posiada różnego rodzaju atrakcje, żeby jeżuś się nie nudził, bo jak się nudzi to zalega w kątach, tubach, pudełkach i tyje.
Jeż żywi się owadami karmowymi, oseskami myszek, mięsem. Nie mrożonymi/suszonymi owadami a takimi, które są objedzone po kokardę owocami i warzywami, dzięki czemu stanowią zdrowy posiłek za którym jeż biega. Bo taka jest jego natura, jeż to drapieżnik i pozbawiając go polowania, pozbawiamy go bardzo brutalnie dużej części jego jestestwa. Nie jest tajemnicą, że często jeże przez wygodę ich opiekunów (a ku szkodzie na ich zdrowiu) karmione są karmami dla kota. Tyle tylko, że karma dla kota jak sama nazwa mówi jest zbilansowanym posiłkiem dla kotka a nie dla jeża. Spotykam się też z argumentami „bo mój jeż nie lubi owadów”… a cóż ma zrobić zwierze, które przyzwyczaimy do łatwego posiłku? Jak jeż ma nam zakomunikować, że lepsze dla jego zdrowia są owady karmowe? Nie ma jeży nie lubiących swojej podstawy diety, są za to ludzie, którym straszno jest trzymać w domach żywe karaczany, świerszcze, szarańczę, więc-ich zdaniem-skoro już jeżyk je karmę, to niech je-niestety.
Jeż wypróżnia się podczas biegania, wiec gdzie biegnie tam kupka, bo zwyczajnie nie kontroluje tego procesu. Nam pozostaje sprzątanie po nim. Jeśli zamkniemy jeżyka w terrarium, bez możliwości wybiegu, to biedak będzie spał we własnych odchodach, a i smród będzie spory, łatwo też o rozwój pasożytów w tak tragicznych warunkach.
Kolejna sprawa, to „milusi jeżuś” czyli taki, który spełni nasze oczekiwania względem zachowań pożądanych przez nas. Zmartwię Was. Nie spełni, a przynajmniej nie każdy i nie wszystkie. Już wspomniałam, że jeż nie jest pojętnym uczniem, nie przyswaja, działa rytualnie i instynktownie. Można wiele wypracować, ale to wymaga conocnego zacieśniania więzi, podążania za mową ciałka jeżowego, zapoznania się z biologią gatunku. Wymaga to też od nas ogromnej cierpliwości, możliwości bycia z jeżem w godzinach jego naturalnej aktywności, czyli późnym wieczorem, lub w nocy.
Kolejna sprawa to jeżowe choroby i lekarze weterynarii specjalizujący się w leczeniu jeży. Takich specjalistów jest stosunkowo niewielu, a z pewnością nie są dostępni w każdym mieście w Polsce. A jeżyki chorują, co gorsza choroby ukrywają do ostatniego niemal momentu, bo taki to jest gatunek. W dziczy ich przodkowie instynktownie ukrywają choroby, bo tenże instynkt podpowiada im, że słabsze osobniki są eliminowane. Bywa, że kiedy zauważymy u naszego jeżyka jakieś zmiany na leczenie jest już za późno, lub jest ono bardzo drogie, idące w tysiące złotych. Mój Toneczek z ostrym zapaleniem pęcherza śmigał jak zawsze po pokoju, apetyt miał za dwa jeżyki i gdyby nie krew w moczu, to pewnie cierpiałby długo, bo zwyczajnie nie byłam w stanie zaobserwować zmian w jego zachowaniu. Dlaczego? Bo je bardzo skutecznie ukrywał. Wiecie jak bardzo boli zapalenie pęcherza prawda? No wiec jeża boli tak samo mocno, ale instynkt chorobę każe mu ukrywać. Jeśli nie mamy w okolicy lekarza weterynarii specjalizującego się w zwierzętach nieudomowionych, bo zwyczajnie nie sprawdziliśmy biorąc jeżyka, że taki lekarz jest potrzebny, to gdzie pójdziemy z chorym jeżykiem?
Ogłoszeń o oddaniu/sprzedaniu jeża pojawia się coraz więcej, chętnie po moderacji zamieszczam je na grupie na FB w nadziei, że jeżuś znajdzie dobry dom. Jednak każdorazowo wzbiera we mnie bezsilność, złość i rozpacz. Bo przecież ta malutka istotka -tak bardzo płochliwa- przyzwyczaja się do otoczenia, i nie zajmuje jej to kilku dni, a kilka miesięcy. Nagle ktoś podejmuje decyzje, że chce się jeża pozbyć… nie przemawiają do mnie argumenty typu „zmiana miejsca zamieszkania i brak warunków dla jeża”, „alergia” – bo mój partner np. jest alergikiem takim na maxa, i ma silną astmę, więc temat alergii na zwierzęta przerabiam każdego dnia. Widzę za to krzywdę jeżusia, który przecież nie jest istotką długowieczną.
Jeż czuje. Jeż nie jest rzeczą. Jeż nie poskarży się, że mu źle.
Moim marzeniem jest, by opiekunowie, którzy już jeżusie posiadają, traktowali je jak jeże, a nie maskotki domowe. Pamiętajmy proszę, że to my zdecydowaliśmy, że zamieszka z nami jeż. On się do nas sam nie wprosił. A skoro zdecydowaliśmy się, że będziemy trzymać jeża pigmejskiego w domu, to pozwólmy mu być tym kim jest, czyli egzotycznym drapieżnikiem, dzikusem o cudownej urodzie, stwórzmy dla niego warunki godne tej małej, kolczastej istotki.
Marzę również o tym, żeby popularność i moda na jeżyki pigmejskie przeminęła. By jeżyki nie były rozmnażane na potęgę, często w koszmarnych warunkach, za cenę zdrowia matki jeżowej i jej dzieci, bo skoro ”jest moda na jeże, to każda sztuka się sprzeda”. Żeby przyszli opiekunowie jeży najpierw robili rozeznanie, a później wiedząc, że tryb życia jeża pasuje do ich trybu życia przygarniali kolczaste kuleczki.
Okazuje się nader często, że jeżyk ze swoim normalnym jeżowym zachowaniem, a nie wyobrażeniem na podstawie zdjęć, filmików i braku wiedzy- to „zepsuty jeż” bo np. ”nie chce na kolanka”…
Zbyt często wyobrażenie o jeżu, a życie z jeżem to dwa różne światy.
Tak bardzo różne, że „ oddam jeża bo…” czytać będziemy niestety coraz częściej.
Na FB spotkasz na tu